Asia wpadła na takiego pomysła, żeby zrobić zdjęcia naszej rodzince w bieli i jeansie... boso...
Pomysł fajny więc przystąpiliśmy do jego realizacji. Efekty możecie zobaczyć poniżej.
sobota, 22 listopada 2014
piątek, 21 listopada 2014
Lozanna
Jak podaje Ciocia Wikipedia Lozanna (fr., niem. Lausanne; wł., retorom. Losanna) to miasto we francuskojęzycznej części Szwajcarii, położone nad brzegiem Jeziora Genewskiego (fr.: Lac Léman), około 70 km na południowy zachód od sławnego miasta Neuchatel (sławnego od kiedy pojawiły się w nim Weitze), 60 km na północny wschód od Genewy. Stolica kantonu Vaud. Ludność: 129 tys. (2007). Leży w samym środku regionu słynącego z produkcji wina.
Pojechaliśmy tam sobie pięknym sobotnim popołudniem, a jak wiecie od Cioci Wikipedii nie mamy tam daleko, więc podróż szerokimi autostradami Szwajcarii nie zajęła nam wiele czasu. Znaleźliśmy (nie) tani parking i witaj przygodo! Miasto, jak wiele innych w tym kraju, cechuje wielka różnica poziomów. Ulice pną się do góry i zbiegają w dół niczym w San FVrancisco, albo nawet bardziej. Uliczkami wzdłóż których pełno było (nie) tanich butików, sklepów jubilerskich itp. dotarliśmy na wzgórze, z którego mieliśmy wspaniałą panoramę miast i Alp. Widok był doprawdy niesamowity: miasto na tle przysłoniętych lekką mgłą Alp prezentowało się niezapomnianie. Na wzgórzu znajduje się również wspaniała gotycka katedra Notre-Dame z pięknymi witrażami i robiącym wrażenie całym wnętrzem. Uwieńczeniem wycieczki był spacer brzegiem Jeziora Genewskiego. Zdziwiło nas, że niektórzy się w nim kąpali. My jednak ograniczyliśmy się do spaceru, skakania po kamykach i puszczania kaczek.
Kilka fotek z wyprawy zamieszczamy poniżej.
Deptak
Pasaż
Nasza mała modelka
Widok na jezioro i Alpy
I zbliżenie
Panorama miasta
Katedra
Tutaj fajnie widać różnicę poziomów między ulicami
Ratusz
Nad Jeziorem Genewskim
Jump jump jump
Facet chodzący po linie rozwieszonej na długości 100m między drzewami. Takie szwajcarskie hobby czy cuś, bo to nie pierwszy raz widzieliśmy...
Pojechaliśmy tam sobie pięknym sobotnim popołudniem, a jak wiecie od Cioci Wikipedii nie mamy tam daleko, więc podróż szerokimi autostradami Szwajcarii nie zajęła nam wiele czasu. Znaleźliśmy (nie) tani parking i witaj przygodo! Miasto, jak wiele innych w tym kraju, cechuje wielka różnica poziomów. Ulice pną się do góry i zbiegają w dół niczym w San FVrancisco, albo nawet bardziej. Uliczkami wzdłóż których pełno było (nie) tanich butików, sklepów jubilerskich itp. dotarliśmy na wzgórze, z którego mieliśmy wspaniałą panoramę miast i Alp. Widok był doprawdy niesamowity: miasto na tle przysłoniętych lekką mgłą Alp prezentowało się niezapomnianie. Na wzgórzu znajduje się również wspaniała gotycka katedra Notre-Dame z pięknymi witrażami i robiącym wrażenie całym wnętrzem. Uwieńczeniem wycieczki był spacer brzegiem Jeziora Genewskiego. Zdziwiło nas, że niektórzy się w nim kąpali. My jednak ograniczyliśmy się do spaceru, skakania po kamykach i puszczania kaczek.
Kilka fotek z wyprawy zamieszczamy poniżej.
Deptak
Pasaż
Nasza mała modelka
Widok na jezioro i Alpy
I zbliżenie
Panorama miasta
Katedra
Panorama na inną stronę miasta
Tutaj fajnie widać różnicę poziomów między ulicami
Ratusz
Nad Jeziorem Genewskim
Jump jump jump
Facet chodzący po linie rozwieszonej na długości 100m między drzewami. Takie szwajcarskie hobby czy cuś, bo to nie pierwszy raz widzieliśmy...
wtorek, 11 listopada 2014
Time to go... Paris Paris
Męczyła, męczyła i wymęczyła... czyli Asia chce du Paryża. No i pojechaliśmy - 5h w podróży wczesnym ranem, ciemno, wilki jakieś, a my przez góry do Francji. Już na 10 zameldowaliśmy się w naszym apartamą 15 min piechotą od Wieży Eiffla. Iiii ruszyliśmy... bój się nas Paryżu!
Pierwszy przystanek Wieża. Krótka kolejka do wind (godzinka) i jedziemy w górę, najpierw wagonikiem, a potem windą. A na górze - wieje, kołysze wieżą, strach się bać. Ale widoki bezcenne. Słońce wędrowało po chmurzystym niebie i rozświetlało coraz to nowe dzielnice miasta. Kilka fotek poniżej. Kolejny przystanek, Łuk Triumfalny, dzieci nadal dzielnie maszerują, poźniej Polami Elizejskimi wracamy do naszego paryskiego lokum. Na Polach Elizejskich mnóstwo turystów, szczególnie dużo Arabów, część w kolejce do Louisa Vuittona po torbiczki. Postanowiliśmy tym razem nie stać w kolejce... co się odwlecze, to nie uciecze. Przemek zerknął na kilka salonów samochodowych po drodze, żeby miał pojęcie na którą furę teraz ma zbierać. Upatrzył sobie jakiegoś Masseratti, obleci mówię mu, więc ma zbierać. Wieczorem sami (Przemek&ja) wyskoczylismy na spacero romantico - ta sama trasa, tylko już nie wleczone, ale szybkim krokiem. Wieża Eiffla wygląda pięknie nocą, na dodatek co godzinę włączana jest iluminacja i budowla migocze tysiącami światełek. Zrobiliśmy zakupy (świecące wieże dla dzieci, mocno negocjowane z "czarna kolega" bo tacy mają chyba wyłączność na nielegalną sprzedaż pamiątek pod wieżą - a swoją drogą to polskość chyba mamy wypisaną na twarzach, bo od razu pytali: Polska?), zjedliśmy naleśniki z nutellą (a raczej nutellę z naleśnikami), powłóczyliśmy się po Champs Elissee i już było baardzo późno. A poranek rozpoczęliśmy spacerem obok muzeów d'Orsay, Luwr, potem oglądnęliśmy Sorbonę (Zuzia mówi, że przyjedzie tu na studia) oraz Panteon. Kolejnym przystankiem była katedra Notre Dame. Niestety dzieciom nie udało się znaleźć dzwonnika Quasimodo, ale za to znalazły mały plac zabaw zaraz przy katedrze. Popołudniem dotarliśmy do centrum Pompidou i zaczynało się robić późnawo... nie starczyło czasu na Montmartre, więc będziemy musieli tam wrócić kiedyś. Wieczorem Przemek zabrał dzieci i Mamę na wycieczkę Paris by night. Kacperek najpierw nie chciał iść (wolał oglądać bajke na tablecie) ale w końcu dał się przekonać i nie żałował. Migająca wieża Eiffla bardzo sie wszystkim podobała, a do tego jakaś ekipa tancerzy z Czarnego Lądu tańczyła breaka i robiła show wyciągając skośnookiego turystę z tłumu do pokazu i robiąc z niego przysłowiowego "tata wariata".
Ostatniego dnia miało padać... no i padało, więc nasza grupa podzieliła się na 2 obozy - Mama, Hania i Asia - zwiedzały Luwr, a Zuzia, Kacper i Przemek - Muzeum Historii Naturalnej. Efektem jest sesja Hani z Mona Lizą. Dzieciakom również podobały się dinozaury, zwierzaki i szkielety w Muzeum, więc wszyscy zadowoleni. Ale baaardzo zmęczeni. I tak dzieci (wszystkie 3) były bardzo dzielne, nas nogi bolały, a co dopiero ich. Wróciliśmy późną nocą, z przygodami do "naszego" Nojszatel, ale warto było. Wycieczkę będziemy pamiętać bardzo długo.
Zuzia i Pałac Inwalidów przy którym mieszkaliśmy.
Pierwsze widoki na Wieżę Eiffla
Hania jeszcze nie wie, że czeka ją dłuugi spacer
Pod Wieżą
I jeszcze raz
Widoki z góry
Trochę wiało i czubek wieży się chwiał
Łuk Triumfalny familijnie
I małżeńsko
Paris by night
W czasie nocnego spaceru przekąska była konieczna
Na Polach Elizejskich
Kolejny dzień przed nami... znacie tego modela?
Widok na Luwr
Mosty na Sekwanie. Na tym właśnie znajdują się kłódki symbolizujące nierozerwalne związki. W Kraku też taki mamy:/
Sorbona
Pomimo długich wędrówek, Hania nie traciła humoru
Widok na katedrę Notre Dame
Plac zabaw obok katedry
Rozeta robiła duże wrażenie
Luwr wita nas
Aż się chce skakać z radości, że tu jesteśmy!
3 w jednym, dla spostrzegawczych
Paryski zachód słońca
Wycieczka nocna numer 2 - Przemek, Mama i dzieci
Dzień trzeci - zwiedzanie Luwru i Muzeum Historii Naturalnej
Rekiny, ryby piły i inne morskie zwierzaki nie są straszne Zuzi i Kacperkowi
Ha, nie ugryzie, no nie?
Mamut jakby płakał
Szkielety zafascynowały Kacperka
Szczególnie ten:)
Pierwszy przystanek Wieża. Krótka kolejka do wind (godzinka) i jedziemy w górę, najpierw wagonikiem, a potem windą. A na górze - wieje, kołysze wieżą, strach się bać. Ale widoki bezcenne. Słońce wędrowało po chmurzystym niebie i rozświetlało coraz to nowe dzielnice miasta. Kilka fotek poniżej. Kolejny przystanek, Łuk Triumfalny, dzieci nadal dzielnie maszerują, poźniej Polami Elizejskimi wracamy do naszego paryskiego lokum. Na Polach Elizejskich mnóstwo turystów, szczególnie dużo Arabów, część w kolejce do Louisa Vuittona po torbiczki. Postanowiliśmy tym razem nie stać w kolejce... co się odwlecze, to nie uciecze. Przemek zerknął na kilka salonów samochodowych po drodze, żeby miał pojęcie na którą furę teraz ma zbierać. Upatrzył sobie jakiegoś Masseratti, obleci mówię mu, więc ma zbierać. Wieczorem sami (Przemek&ja) wyskoczylismy na spacero romantico - ta sama trasa, tylko już nie wleczone, ale szybkim krokiem. Wieża Eiffla wygląda pięknie nocą, na dodatek co godzinę włączana jest iluminacja i budowla migocze tysiącami światełek. Zrobiliśmy zakupy (świecące wieże dla dzieci, mocno negocjowane z "czarna kolega" bo tacy mają chyba wyłączność na nielegalną sprzedaż pamiątek pod wieżą - a swoją drogą to polskość chyba mamy wypisaną na twarzach, bo od razu pytali: Polska?), zjedliśmy naleśniki z nutellą (a raczej nutellę z naleśnikami), powłóczyliśmy się po Champs Elissee i już było baardzo późno. A poranek rozpoczęliśmy spacerem obok muzeów d'Orsay, Luwr, potem oglądnęliśmy Sorbonę (Zuzia mówi, że przyjedzie tu na studia) oraz Panteon. Kolejnym przystankiem była katedra Notre Dame. Niestety dzieciom nie udało się znaleźć dzwonnika Quasimodo, ale za to znalazły mały plac zabaw zaraz przy katedrze. Popołudniem dotarliśmy do centrum Pompidou i zaczynało się robić późnawo... nie starczyło czasu na Montmartre, więc będziemy musieli tam wrócić kiedyś. Wieczorem Przemek zabrał dzieci i Mamę na wycieczkę Paris by night. Kacperek najpierw nie chciał iść (wolał oglądać bajke na tablecie) ale w końcu dał się przekonać i nie żałował. Migająca wieża Eiffla bardzo sie wszystkim podobała, a do tego jakaś ekipa tancerzy z Czarnego Lądu tańczyła breaka i robiła show wyciągając skośnookiego turystę z tłumu do pokazu i robiąc z niego przysłowiowego "tata wariata".
Ostatniego dnia miało padać... no i padało, więc nasza grupa podzieliła się na 2 obozy - Mama, Hania i Asia - zwiedzały Luwr, a Zuzia, Kacper i Przemek - Muzeum Historii Naturalnej. Efektem jest sesja Hani z Mona Lizą. Dzieciakom również podobały się dinozaury, zwierzaki i szkielety w Muzeum, więc wszyscy zadowoleni. Ale baaardzo zmęczeni. I tak dzieci (wszystkie 3) były bardzo dzielne, nas nogi bolały, a co dopiero ich. Wróciliśmy późną nocą, z przygodami do "naszego" Nojszatel, ale warto było. Wycieczkę będziemy pamiętać bardzo długo.
Zuzia i Pałac Inwalidów przy którym mieszkaliśmy.
Pierwsze widoki na Wieżę Eiffla
Hania jeszcze nie wie, że czeka ją dłuugi spacer
Pod Wieżą
I jeszcze raz
Widoki z góry
Trochę wiało i czubek wieży się chwiał
Łuk Triumfalny familijnie
I małżeńsko
Paris by night
W czasie nocnego spaceru przekąska była konieczna
Na Polach Elizejskich
Kolejny dzień przed nami... znacie tego modela?
Widok na Luwr
Mosty na Sekwanie. Na tym właśnie znajdują się kłódki symbolizujące nierozerwalne związki. W Kraku też taki mamy:/
Sorbona
Pomimo długich wędrówek, Hania nie traciła humoru
Widok na katedrę Notre Dame
Plac zabaw obok katedry
Rozeta robiła duże wrażenie
Luwr wita nas
Aż się chce skakać z radości, że tu jesteśmy!
3 w jednym, dla spostrzegawczych
Paryski zachód słońca
Wycieczka nocna numer 2 - Przemek, Mama i dzieci
Dzień trzeci - zwiedzanie Luwru i Muzeum Historii Naturalnej
Rekiny, ryby piły i inne morskie zwierzaki nie są straszne Zuzi i Kacperkowi
Ha, nie ugryzie, no nie?
Mamut jakby płakał
Szkielety zafascynowały Kacperka
Szczególnie ten:)
Subskrybuj:
Posty (Atom)